99,3% kupujących poleca tego sprzedawcę

Polecam144Nie polecam1

Zgodność z opisem
5
Koszt wysyłki
Obsługa kupującego
5

Produkt dnia
Roamer 703660 41 55 70 Rotopower Automatic
Roamer 703660 41 55 70 Rotopower Automatic

1 349,00 zł

Cena regularna: 1 999,00 zł

szt.

Weekly Auto Orient King Diver - Reedycja kultowego modelu

Weekly Auto Orient King Diver - Reedycja kultowego modelu

Zawsze byłem fanem marki Orient. Oferowała początkującemu entuzjaście automatyczne, ładne i niezawodne japońskie czasomierze w przystępnej cenie. Przy stale rosnących cenach innych marek (vide: Seiko) również obecnie Orienty wydają się być idealną propozycją dla początkujących miłośników zegarków. W latach 80 Orienty były u nas w kraju postrzegane jako towar niemal luksusowy, a niektóre modele (jak Orient cesarski, albo słynna „patelnia”) zdobiły swoimi złotymi akcentami nadgarstki „cinkciarzy”, „badylarzy” i innych grup zawodowych, które na taki szyk mogli sobie pozwolić. Na szczęście, z racji wieku, nie mam problemu z tą konotacją. Mimo to ciężko mi nazwać starsze modele Orienta jako atrakcyjne. Przesadnie kolorowe tarcze ozdobione indeksami w kształcie brylantów, albo obfite użycie żółtego złota i oznaczeń na tarczy nie są w moim stylu, ale jest kilka modeli, które od zapomnienia japoński producent postanowił słusznie ocalić i przywrócić do sprzedaży w niemal niezmienionej formie z okazji swojego 70-lecia.

Oryginalny Weekly Auto Orient King Diver był modelem, który Orient zaprezentował w latach 60 ubiegłego stulecia. Wartym odnotowania jest fakt, że to pierwszy zegarek automatyczny w historii tego producenta. Orient umieścił automatyczny naciąg na ręcznym mechanizmie od Royal Orient i zastosował w nim rozwiązania znane z IWC, jak Naciąg Pellatona. Koperta w stylu Super Compressor posiadała niezbyt imponujące około 50m wodoszczelności i jak na tamtejsze standardy była ogromna. 42mm średnicy, 50mm wysokości (L2L) i blisko 14mm grubości koperty to w tamtym okresie bardzo duże wymiary. Tarczę osłaniało akrylowe, niemal pionowo wystające szkiełko, do którego również nawiązuje współczesna wersja.

Reedycja jaką będziemy mogli zakupić na rynku europejskim będzie dostępna w czterech kolorach tarczy. Limitowanym do 1700 sztuk, vintydżowym złotym (RA-AAD04G) i nielimitowanymi: czarnym (RA-AAD01B), zielonym (RA-AAD03E) i czerwonym (RA-AAD02R). Do recenzji udało mi się zdobyć wersje zieloną oraz najbliższą oryginałowi – czarną.

Nowy model ma niemal identyczne wymiary: 14mm grubości, zachowane 50mm L2L, zwiększone o 1mm szerokość mocowania paska (do uniwersalnego 20mm) i o niecałe 2mm powiększono jego średnicę (do 43,8mm). Oddaje to ducha pierwowzoru, który w swoich czasach również uchodził za zegarek bardzo duży.

Bezel Super Compressorów jest umieszczony wewnątrz koperty, a do jego obsługi służy górna koronka. Dolna ustawia tradycyjnie czas oraz dzień tygodnia i miesiąca. Obie ozdobione są pierwszą literą nazwy producenta o charakterystycznej czcionce. Podobnie jak w oryginale kryształ, tym razem mineralny, wystaje ze stalowej koperty bardzo pionowo, a pomiędzy jego bokiem a frontem tworzy delikatnie wygładzony kąt prosty. Od wewnątrz szkiełko jest sferycznie przetoczone, dzięki czemu bardzo atrakcyjnie załamuje światło i pod pewnymi kątami tworzy wrażenie odczytywania wskazań przez soczewkę.

Na uwagę zasługuje też budowa koperty. Wiele tu powierzchni polerowanych, ale fronty uszek są delikatnie szczotkowane. Mają one też interesujący kształt wystając nieco wyżej od reszty koperty i obejmując w czterech punktach polerowaną, wąską lunetę.

Tarcza King Divera jest bardzo atrakcyjna i ciężko ją odróżnić od pierwowzoru. Wersja zielona ma głęboki, leśny odcień. Różny od tego, który znamy z Kamasu. Tamten jest o wiele ciemniejszy i nieco bardziej morski w zestawieniu z King Diverem. Indeksy, ramka datownika i wskazówki wykonane są bardzo dokładnie. Szczególnie zwracają uwagę wskazówki. Każda ma wzdłużną powierzchnię polerowaną i szczotkowaną, co ułatwia odczyt czasu nawet w niesprzyjających warunkach oświetlenia. Tutaj pomagają też niewielkie aplikacje świecącej na zielono lumy. Brakuje jednak informacji jaki materiał luminescencyjny tutaj zastosowano.

 

Dekielek zdobią standardowe informacje na temat producenta, wodoszczelności i mechanizmu, a w centrum widać charakterystyczne dla oryginalnego King Divera logo z płetwonurkiem. I tutaj warto wspomnieć o największym moim zdaniem atucie tego modelu: wodoszczelności. Jest czterokrotnie wyższa niż w pierwowzorze i wynosi 200m.

Pod dekielkiem pracuje Orient caliber F6922 – manufakturowy mechanizm zaprojektowany i wykonany przez Orienta. Posiada 22 kamienie, stop sekundę, ręczne dokręcanie i szybką zmianę dnia tygodnia i miesiąca. Około 40 godzin rezerwy chodu i częstotliwość pracy 21600 bph. A znając reputację Orienta będzie pracował do końca świata i dzień dłużej.

Najsłabszym moim zdaniem elementem całości jest bransoleta. Jest wykonana z przywiązaniem do zachowania panujących w latach 60 trendów, ale nie sprawia wrażenia wysokiej jakości. Na szczęście, w porównaniu do innych diverów Orienta (Kamasu, Kano, Ray, Mako) mocowanie do bransolety jest pełne, ale poszczególne elementy ogniw tylko naśladują złożoność, w praktyce są wykonane z jednego kawałka stali. Zapięcie ma bardzo ograniczoną mikroregulację i składa się z wytłoczonych blaszek. Warto jednak pomyśleć w tym modelu o pasku. Na myśl od razu narzucają się brązowe zamsze, albo czarne, gumowe tropiki w których, za sprawą uniwersalnej szerokości paska, można przebierać bez końca.

 

Podsumowanie

Moim zdaniem reedycja King Divera jest bardzo udana. Na pewno pojawią się głosy, że przy tej cenie zegarek powinien posiadać szafirowe szkiełko i zakręcana koronkę. Częściowo się zgadzam, ale obawiam się, że stworzenie tak wyprofilowanego szafiru byłoby bardzo kosztowne i podniosłoby cenę jeszcze bardziej. Nie wspomnę już o tym, że bardziej kruchy szafir mógłby uszkodzić tarczę, gdyby potłukł się w kontakcie np. ze ścianą. A profil zastosowanego szkiełka może go do takich zdarzeń predysponować. Wymiana minerału będzie dużo tańsza, a sam materiał ma lepszą odporność na uderzenia.

Nowy model jest ostatecznie sprawniejszy od swojego pierwowzoru w każdym aspekcie. Ale jego najważniejszym atutem jest dostępność dla miłośników marki. Orient celebrując w tym roku 70-lecie istnienia marki dał nam wszystkim okazję zakosztowania w doświadczeniu, które mogli poznać jedynie nieliczni Japończycy w latach 60 XX wieku. Dostaliśmy dużego divera o dużo lepszej specyfikacji technicznej, ale przebranego w klasyczny model. To jak posiadanie samochodu o klasycznej karoserii z lat 60, ale ze współczesną technologią. Prawdziwe Must Have dla fanów marki.

 

 

 

 

 

 

 

do góry
Sklep jest w trybie podglądu
Pokaż pełną wersję strony
Sklep internetowy Shoper.pl